piątek, 17 kwietnia 2015

Kremy, emolienty, oliwki – kiedy należy je stosować





Już odkąd mamy naszego maluszka w domu, często pojawiają się dylematy dotyczące jego pierwszej i odpowiedniej higieny. Każda mama chce. by jej maleństwo było czyściutkie, zadbane, pachnące. Media atakują nas reklamami co trochę to nowszych preparatów służących jak najlepszej pielęgnacji dziecka, począwszy od jego pierwszych dni. Talki, pudry na pupę, kremy i maści na odparzenia, oliwka na ciemieniuszkę, oliwki, kremy, mleczka i balsamy do ciała; preparaty przed kąpielą, do kąpieli i po kąpieli. Cała gama kosmetyków, w tym multum bardziej i mniej znanych firm, aż ciężko się w tym wszystkim połapać. Czytamy rankingi, słuchamy porad innych, co, kiedy i w jakiej ilości użyć. Szykujemy listę, to kupię w aptece, to w sklepie, a to przez internet. W tym rozpędzie rzadko stawiamy sobie pytanie, a czy to wszystko naprawdę jest nam niezbędne? A właściwie nie nam, tylko naszym pociechom?
Po pierwsze skóra dziecka jest o wiele bardziej wrażliwa i delikatna niż u dorosłego człowieka. Jest też dość cienka, dlatego z doborem jakichkolwiek preparatów trzeba bardzo uważać. Zawsze czytajmy skład i patrzmy od jakiego wieku (miesiąca) przeznaczony jest dany kosmetyk. Najlepiej wybierać te, które są pozbawione konserwantów, substancji zapachowych, alkoholu. Oczywiście dzieci, u których stwierdza się AZS wymagają serii kosmetyków dla skóry atopowej. Dla nich przeznaczone są emolienty, dedykowane skórze wrażliwej i skłonnej do alergii.
Po drugie – nadużywając kremów, oliwek, różnego rodzaju balsamów nie pozwalamy skórze naturalnie oddychać, blokujemy pory, co może sprzyjać niepożądanym reakcjom – różnego rodzaju wysypki, potówki, uczulenia, zaczerwienienie, świąd, pieczenie. Często może być to powodem niepokoju dziecka. Pamiętajmy, że gruczoły potowe dużo gorzej funkcjonują u maluszków niż u starszego dziecka.
Jeśli widzimy, że skóra dziecka jest ładna, bez reakcji alergicznej, nie jest przesuszona – to nie mamy obowiązku/przymusu, stosowania kosmetyków każdego dnia. Możemy to zrobić przykładowo co drugą kąpiel – nanieść po wytarciu dziecka niewielką ilość kremu (!) na całe ciałko.
Ilość – właśnie, powinna być minimalna – często zapominamy, że dawka kremu nie będzie taka sama jak w naszym przypadku. Przesadzanie może mieć przykre konsekwencje.
Dublowanie kosmetyków: często preparaty przeznaczone do kąpieli mają już w swoim składzie substancje natłuszczające lub są wzbogacone oliwką. Z tego względu stosowanie kolejnego kremu czy balsamu po kąpieli z podobnymi składnikami będzie niezasadne i z pewnością skórze malucha nie przyniesie korzyści.
Jeśli mamy do wyboru oliwkę czy krem (balsam) – wybierzmy to drugie. Z pewnością oliwka bardziej zatka pory skórne, poza tym łatwiej będzie z aplikacją kremu, gdy dokładnie jesteśmy w stanie ocenić ilość naniesionego kosmetyku z racji jego gęstszej konsystencji.
Mój apel w tym poście: dajmy skórze oddychać. Nie powinniśmy też niszczyć naturalnego płaszcza lipidowego, który skóra samodzielnie wytwarza. Stanowi on bowiem naturalną ochronę skóry, bardzo istotną, gdyż to ona zabezpiecza przed czynnikami środowiskowymi, ale przede wszystkim przed wnikaniem bakterii, grzybów oraz przed utratą wody. Zbyt częste kąpiele i pielęgnacje kosmetykami prowadzą do niszczenia tej ochrony, a skutkiem mogą być różnego rodzaju stany zapalne, infekcje.
Skóra noworodka, którego tkanka tłuszczowa jest dobrze rozwinięta, w ogóle nie wymaga natłuszczania.
Mój drugi syn nie zna oliwki czy kremu do ciała. Wystarczył nam płyn- żel do kąpieli, który stosowaliśmy naprawdę w minimalnych ilościach. Mimo to jego skóra jest zdrowa, odpowiednio nawilżona, gładka i co najważniejsze – bez żadnych alergii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz