środa, 27 maja 2015

Co tak naprawdę wiemy o owsikach?

Ostatnio ten problem pojawił się w moim najbliższym otoczeniu.
Polecam wam mój artykuł na ten wstydliwy, a dość poważny temat, zwłaszcza, że problem ten może dotknąć i naszego dziecka. Dlatego warto wiedzieć co nieco o tym, by nie mieć później przykrej niespodzianki.



http://madrzy-rodzice.pl/2015/05/owsiki-problem-wstydliwy-a-powazny/



niedziela, 24 maja 2015

Najcenniejszy dar dla dziecka – spokój



Dziecku chcielibyśmy nieba przychylić, dać złotą gwiazdkę, otoczyć je gamą pozytywnych emocji i uczuć, odgrodzić od wszelkiego zła, chorób, trosk … - jednym słowem dać mu wszystko co NAJ NAJlepsze – to nasza misja.
Jeszcze nie tak dawno wśród priorytetowych niematerialnych „podarunków” wymieniałam: miłość, zdrowie, szczęście … teraz wiem, że do tego dołącza jeszcze jedna wartość: Spokój. Doznanie, które płynie od rodzica, którym otaczamy naszą pociechę. Pozornie wydaje się to czymś niegórnolotnym. Dla dziecka odgrywa wręcz przeogromną rolę. Już od momentu, w którym powstaje w nas to małe życie. Kobieta, noszącą pod sercem nowe życie, od pierwszych miesięcy jego rozwoju, przekazuje mu nie tylko „życiodajny pokarm”, ale i swoje emocje, nastawienie, wszelkie uczucia. Spokój jej ducha jest istotny dla prawidłowego rozwoju płodu. Dziecko odczuwa wszelkie emocjonalne wibracje, choćby zdawało się nam, że jeszcze nie potrafi lub jest na to za maleńkie. Spokój matki to idealne warunki do jego rozwoju. Przez te najważniejsze miesiące, kiedy się ono kształtuje, mama powinna już wspierać swoje maleństwo, przekazując mu jedynie pozytywne uczucia.
Poród. Dlaczego czasem poród bywa trudny? Duży wpływ na to ma brak SPOKOJU, tej wewnętrznej harmonii. Jest to ogromne przeżycie dla mamy, ale nie zapominajmy - i również dla dziecka. Zapamiętałam bardzo wyraźnie słowa położnej, która odbierała mój pierwszy poród: „proszę pomóc dziecku, nie ma się czego bać”. I te słowa dodały mi wtedy siły, bo przecież skupiając się na sobie, z pewnością nie ułatwiłabym maleństwu przyjścia na świat. A ile kobiet – w tym tak ważnym momencie – skupia się na swoim bólu, cielesnej niemocy, roztrząsa wszelkie obawy, przeżywa jednym słowem jeden wielki stres… Maleństwo też przecież chce przejść przez ten trudny moment jak najszybciej, silne, zdrowe. Każda przyszła mama powinna wziąć takie słowa głęboko do serca, powtarzać sobie „pomogę mojemu dziecku, wszystko inne jest nieważne”.
Karmienie. Bez SPOKOJU karmienie byłoby utrapieniem. Nie tylko dla mamy, ale i dla maleństwa, które jak to kiedyś powiedziała mi pewna kobieta:
„wysysa wraz z mlekiem matki charakter”. Bardzo prawdziwe słowa. Jeśli mama będzie zestresowana, karmione maleństwo z pewnością zareaguje na jej emocje a to kolką, wzdęciami, bólem brzuszka, rozdrażnieniem, niespokojnym snem… Wszystko odbije się na jego samopoczuciu. Karmienie piersią to odpowiedzialne zadanie, nie tylko ze względu na wspieranie odpowiedniego rozwoju dziecka, przekazywanie przeciwciał, ale i też ze względu na kształtowanie osobowości tego małego człowieczka.
Dlaczego niektóre mamy dziwią się, że ich dziecko ma problemy ze snem, jest nadpobudliwe, rozkojarzone, płaczliwe, nadmiernie emocjonalne… winą obarcza się geny, otoczenie, problemy życia codziennego, żywność nafaszerowaną różnymi „E”. Czasem ta wina leży po stronie matki, która zapomniała o tej najcenniejszej sprawie – by zachować wewnętrzny SPOKÓJ wtedy, kiedy tego dziecko najbardziej potrzebowało – w okresie jego najintensywniejszego rozwoju.
Nie jestem mamą idealną… popełniłam taki błąd. Nie udało mi się 9 miesięcy ciąży być chodzącą harmonią, ani też przez cały okres karmienia – przeżywałam różne troski codzienności w mniej lub bardziej stresujący sposób. Gdybym mogła jednak cofnąć czas – wypisałabym sobie wielkimi literami napis SPOKÓJ i spoglądała na niego każdego dnia. By przypominał mi o tym, co jest w tym czasie najważniejsze – nie dla mnie, ale dla dziecka.
Dlatego poruszam ten temat, by może któraś z was, przyszłych mam, w porę dostrzegła ten cudowny dar dla swojego maleństwa. 

Mamo, kocham twojego pieprzyka …



Jest pora zasypiania. Starszy synek ładuje się do łóżka obok mnie. Z drugiej strony młodszy już śpi. Rączką przytrzymuje moją pierś, którą przed chwilą jeszcze czule głaskał, wtulał. Jak zwykle zasypia po karmieniu. Teraz pora na starszego, bajka, przytulanie i obowiązkowo pieprzyk tuż pod moim obojczykiem. Mąż w żartach pyta „znowu się loguje?”. Odpowiadam „jakby inaczej”… Bez logowania nie zaśnie spokojnie.
Podczas gdy u innych mam są to włosy, nogi, brzuch czy dłonie, mojego dziecka „fetyszem” stał się malutki pieprzyk.
Już jako niemowlę często sięgał do niego rączką, bardzo interesowała go ta ciemna, lekko wypukła kropka na moim ciele. Tym bardziej, że była zawsze na widoku, za każdym razem, gdy go karmiłam, tuliłam, kołysałam, miał ją na wyciągnięcie rączki. Próbował drapać, a ja się denerwowałam, odsuwałam rączkę, ale podejmował kolejne i kolejne próby, by go choć na chwilę dotknąć. Tak do dziś, kiedy to ma już prawie 4 latka. Pieprzyk towarzyszy mu przede wszystkim do snu, ale i w chwilach, kiedy potrzebuje się przytulić, kiedy mu smutno … Przykłada do niego dłoń lub dotyka opuszkiem palca, a po pewnej chwili puszcza i mówi „już”. Jak mu zabraniam, złości się i płacze. Próbuję z nim rozmawiać, czemu tak bardzo go potrzebuje, ale jest jeszcze za mały, by mi to wytłumaczyć, ogranicza się do  „mamo, ja go kocham”, „on mi pomaga zasnąć”.
I gdy wydaje mi się, że już znalazłam dla niego alternatywę, podając synkowi swoją dłoń do trzymania, po chwili znów czuję rękę szukającą tego „magicznego” punktu. Czasem śmieję się w duchu, że jest on jak kontakt, do którego moje dziecko podłącza się na chwilę, by naładować energię.
Bardzo chciałabym wiedzieć, co synek wtedy myśli. Intryguje mnie ta dziecięca fascynacja, wręcz obsesja. Czym jest dla niego pieprzyk? Namiastką karmiącej go kiedyś piersi, a może „drugą” pępowiną? Wiem jedno, że jest dla niego niezmiernie istotny, bo daje mu ukojenie, poczucie bezpieczeństwa i spokojny sen. Jak mogłabym mu odmówić … On ma swój pieprzyk, podczas gdy młodszy braciszek jeszcze pierś. A ja w myślach uśmiecham się do siebie, przecież „każdy ma jakiegoś bzika…”. Nawet dziecko, u którego nie ma to zupełnie żadnego podtekstu, jest czymś zupełnie niewinnym. Kiedyś i tak z tego wyrośnie. Dlatego pozwalam mu cieszyć się tą częścią mnie, którą tak bardzo sobie upodobał.
A jakie są „fetysze” waszych dzieci? Jaka jest ich ulubiona „część” mamy? :-)

sobota, 2 maja 2015

Moje dziecko o mnie myśli!



Jeszcze parę lat temu z zazdrością słuchałam opowieści mojej babci. O tym jak jej syn, mając 3 latka, na jednym ze spacerów spostrzegł w wystawie okna bardzo ładną sukienkę i powiedział do niej, żeby weszli do sklepu: „mamuniu, będziesz w niej tak ładnie wyglądała”. Marzyłam wtedy, by kiedyś i moje dziecko potrafiło o mnie w ten sposób pomyśleć, chociaż raz, a nie tak jak to słyszałam często na ulicach, gdy szli rodzice z dziećmi: „ja chcę tam iść, kup mi to”, „ja chcę to i koniec!”. Pragnęłam, by moje dziecko nie było takim egoistą, nawet jeśli ma dopiero 3 latka, bo przecież to wiek, w którym naprawdę już sporo rozumie. Wszystko jest przecież kwestią odpowiedniego wychowania, wzorów, które dajemy mu w jego najbliższym otoczeniu.
I doczekałam się. Dnia, kiedy to mój prawie 4-letni synek, widząc w programie telewizyjnym reklamę butów, krzyknął: „mamo, muszę ci takie kupić, zobacz jakie ładne!”. Aż mnie zamurowało, to była przyjemna chwila. Bo wcale ich nie chciałam, ale on pomyślał wtedy o mnie. Powiedział, że to bardzo ładne buty i wybierze się z tatą na spacer po nie, specjalnie dla mnie. Roześmiałam się, rozbawiło mnie to i ucieszyło zarazem.
Ostatnio mieliśmy gości, przyjechała do nas daleka ciocia. Po raz kolejny synek mnie zaskoczył. Przymierzył jej pantofle, czarne na obcasie, przeszedł się po przedpokoju, ocenił i podsumował stwierdzeniem: „musimy je ciociu pożyczyć, mama takich potrzebuje”. :-) Oczywiście padło pytanie, czy faktycznie mam tak mało butów, a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Widzę, jak mój synek dorasta, dzieli się ze mną ulubionymi żelkami, częstuje braciszka i tatę. Nie jest zachłanny, SAM dokonuje wyboru, że nie zje ich wszystkich. Uwielbiam go za to. Przyszło mu to naturalnie.  
To takie drobne gesty, gesty mojego dziecka, które utwierdzają mnie, że nie jest on małym egoistą, nie widzi tylko swojego interesu, dobra we wszystkim, ale też myśli o innych, i o nas, swoich rodzicach.
Dziękuję mój M. :-)