Ten
wpis jest dla mnie szczególnie emocjonalny. Rodzaj Bliskości, którą mam na myśli,
to karmienie piersią. Jestem ogromną zwolenniczką naturalnego karmienia i sama
nigdy dobrowolnie bym z niego nie
zrezygnowała.
Nadal
karmię mojego 11-miesięcznego synka. Pierwszy syn sam porzucił pierś po 13-stym
miesiącu, a pokarm samoistnie wygasł. Chyba mnie było wtedy trudniej,
nastawiona na długie karmienie nie byłam na to gotowa, ale dziecko wybrało
zdecydowanie inne smaki.
Karmienie
piersią to najpiękniejszy czas, choć nie pozbawiony trudności. Szczególnie
połóg okazał się czasem, w którym towarzyszyły mi różne dolegliwości, przeszłam
zapalenie piersi, a w związku z tym przychodziły czarne myśli, że to już koniec
karmienia. Nastawienie psychiczne jest tu bardzo istotne. Cały czas powtarzałam
sobie, że będę długo karmić, że dam radę. I do dnia dzisiejszego tak jest. Ale
o tym przy innej okazji.
Gdy mój synek wtula się w pierś, głaszcze ją, przymyka oczy, czasem pomrukuje jak kotek, wiem, że oznacza
to dla niego błogostan, komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa, nie mówiąc o
korzyściach zdrowotnych. Uwielbiam te momenty. Tego uczucia nie da się z niczym
innym porównać.
Ostatnio
często słyszę, że powinnam już zakończyć karmienie, zająć się sobą, wrócić do
pełnego zdrowia, zadbać o siebie porządnie. Tak, ale czy karmienie
wyklucza te sprawy? Przecież 11-miesięczny niemowlak to już nie noworodek,
którego przystawiamy do piersi co godzinę czy dwie. :-) Moje karmienie przypada
zdecydowanie na noc. Piotruś wybudza się, a ja w półśnie przytulam go do
siebie, zaledwie chwilę pociągnie mleka, a potem błogo zasypia. I zdecydowanie
nie chodzi mu o jedzenie, tylko o Bliskość, której odmówić nie potrafię.
Jeszcze nie teraz … ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz