poniedziałek, 16 marca 2015

Bliskość nieoceniona przez duże "B"



Ten wpis jest dla mnie szczególnie emocjonalny. Rodzaj Bliskości, którą mam na myśli, to karmienie piersią. Jestem ogromną zwolenniczką naturalnego karmienia i sama nigdy dobrowolnie bym  z niego nie zrezygnowała.
Nadal karmię mojego 11-miesięcznego synka. Pierwszy syn sam porzucił pierś po 13-stym miesiącu, a pokarm samoistnie wygasł. Chyba mnie było wtedy trudniej, nastawiona na długie karmienie nie byłam na to gotowa, ale dziecko wybrało zdecydowanie inne smaki.
Karmienie piersią to najpiękniejszy czas, choć nie pozbawiony trudności. Szczególnie połóg okazał się czasem, w którym towarzyszyły mi różne dolegliwości, przeszłam zapalenie piersi, a w związku z tym przychodziły czarne myśli, że to już koniec karmienia. Nastawienie psychiczne jest tu bardzo istotne. Cały czas powtarzałam sobie, że będę długo karmić, że dam radę. I do dnia dzisiejszego tak jest. Ale o tym przy innej okazji.
 Gdy mój synek wtula się w pierś, głaszcze ją, przymyka oczy, czasem pomrukuje jak kotek, wiem, że oznacza to dla niego błogostan, komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa, nie mówiąc o korzyściach zdrowotnych. Uwielbiam te momenty. Tego uczucia nie da się z niczym innym porównać.
Ostatnio często słyszę, że powinnam już zakończyć karmienie, zająć się sobą, wrócić do pełnego zdrowia, zadbać o siebie porządnie. Tak, ale czy karmienie wyklucza te sprawy? Przecież 11-miesięczny niemowlak to już nie noworodek, którego przystawiamy do piersi co godzinę czy dwie. :-) Moje karmienie przypada zdecydowanie na noc. Piotruś wybudza się, a ja w półśnie przytulam go do siebie, zaledwie chwilę pociągnie mleka, a potem błogo zasypia. I zdecydowanie nie chodzi mu o jedzenie, tylko o Bliskość, której odmówić nie potrafię. Jeszcze nie teraz … ;-)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz