poniedziałek, 16 marca 2015

I nie ma miejsca na pedantyzm



Odkąd są dzieci, odkąd właściwie dwójka, czuję, że porządki stały się częścią codzienności. Nie odczuwam tego jako drastycznej zmiany. Dlaczego? Od zawsze byłam pedantyczna, może to i nie jest powód do dumy czy chwalenia się, ale tylko w otoczeniu zadbanym, czystym potrafiłam egzystować. Absolutnie nie mam tu na myśli inaczej pojmowanej „sterylności”. O tym też napiszę, ale innym razem. ;-)  
Teraz uczę się „porządku” na nowo. Tak przy dzieciach trzeba się tego nauczyć na nowo. Obowiązki, które spadają na nas – mamy wymagają, aby zweryfikować czasową organizację. Chodzi o to, by wyczuć, kiedy należy, a kiedy można sobie odpuścić. Nie lubię spinania się, zwłaszcza, gdy sprzątam. Dzielę to na strefy, co znacznie ułatwia pracę. Niestety z racji charakteru pracy męża, domowe obowiązki spadają prawie w całości na mnie. Mówię prawie, bo skłamałabym, że zawsze. Niekiedy otrzymuję też drobną pomoc od starszego synka, chociażby w pozbieraniu zabawek, czy opróżnieniu zmywarki, co mnie bardzo cieszy. W żaden sposób nie chcę go zniechęcić, dlatego angażuję go w te prace drobnymi krokami, aby czuł z tego satysfakcję, a nie przymus.
Co najważniejsze trzeba się oduczyć perfekcjonizmu. Nie ukrywam, początki były dla mnie trudne. Ściskało mnie w środku, gdy starałam się przejść obojętnie obok czegoś, co mnie „raziło” w oczy – kurz na szafce, lekko rozsypana ziemia z kwiatków, okruszki z herbatników na podłodze itp. itd. Powtarzałam wiele razy „ nie wszystko na raz”, „ nie muszę tego robić akurat w tej chwili”, „nic się nie stanie jak zrobię to jutro”. Możecie sobie wyobrazić, że dla osoby pedantycznej, perfekcyjnej to istna udręka. Ale trening czyni mistrza. Oczywiście nie od razu przeskoczyłam na poziom zobojętnienia. Teraz wiem, że najważniejsze jest ustalić priorytety. Moim priorytetem są dzieci, czas poświęcony odpowiednio na jedzenie, zabawę, spacer, higienę czy usypianie. Porządki często zdarzają się z doskoku, oczywiście poza planowymi dniami na sprzątanie danej strefy w mieszkaniu. Bez planu nie czułabym się swojo. Macierzyństwo uczy zatem wielofunkcyjności, zgrania w czasie, dobrej organizacji wszelkich obowiązków i czynności. To duża zaleta. I dla mnie perfekcjonistki – szkoła dla charakteru. ;-)      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz