Jeszcze, gdy nie miałam dzieci, nie przywiązywałam tak dużej wagi do sprawy całusów/buziaków, czy to przykładowo na powitanie, czy na pożegnanie. Zdarzało się, że choć nie chciałam, ktoś z zaskoczenia całował mnie w usta zamiast w policzek. Dla wielu osób to zupełnie normalne zachowanie, które jest przejawem czystej sympatii. Nie mam na myśli tu pocałunków, którymi okazujemy swoim partnerom miłość. Mowa wyłącznie o buziakach. Chcemy okazywać naszym dzieciom uczucia, czułość, mamy ochotę czasem zacałować nasze pociechy. Wszystko jak najbardziej ok, ale róbmy to z rozsądkiem. Spodziewając się pierwszego dziecka, usłyszałam bardzo mądre słowa od znajomej pani doktor: „chcesz całować dziecko, pocałuj go w stópkę”. Czy teraz ktoś tak zaleca? Bardzo głęboko utkwiły mi te słowa w pamięci. Potem z czystego zainteresowania postanowiłam poczytać artykuły dotyczące tej strefy z punktu widzenia medycyny oczywiście. Jak to ja, chciałam umieć poprzeć swoje zdanie argumentami. Obecnie nikt nie przekona mnie, że całowanie w usta dziecka jest dla niego w 100% bezpieczne. Niektórzy usprawiedliwiają się, że w rodzinie to owszem i można, ale obcym byśmy nie pozwolili. Tu nie ma różnicy, czy mówimy o najbliższych czy nie. W trosce o zdrowie dzieci, całusom w usta mówię kategorycznie „nie”. Przecież możemy dać dziecku buziaka w czoło, w główkę, w ucho czy właśnie w stópkę … W poniższych punktach uzasadnię dlaczego (są to oczywiście tylko niektóre z wielu zagrożeń!):
1.
Jeszcze
niedawno czytałam na forum dla mam wypowiedzi w tym temacie. Jedna z nich
wypowiadała się: „ mam zdrowe zęby, zatem o co chodzi? Nie widzę przeciwskazań
do całowania w usta”. Nic bardziej błędnego. Wyleczone zęby wcale nie
oznaczają, że nie ma w jamie ustnej bakterii
powodujących próchnicę. Po co w tzw. gratisie przekazywać małemu dziecku
problem próchnicy. Wiemy przecież, że takiemu małemu dziecku będzie dużo
trudniej leczyć zęby niż nam dorosłym.
2.
Próchnica
nie jest niestety jedynym przeciwskazaniem do takich całusów. Kolejna na liście
jest opryszczka górnej części ciała,
która wywoływana jest przez wirus HSV1. Występuję w okolicach wargi, ale może i
też być gardłowo-nosowa. Nie trzeba tłumaczyć, że ta przypadłość jest wysoce
zaraźliwa. Szczególnie niebezpieczna jest dla kobiet w ciąży, a i w przypadku malutkich
dzieci może stanowić zagrożenie życia. Nosicielem jest już ponad 80% populacji
całego świata. Do wydzielania wirusa dochodzi między innymi właśnie przez
ślinę.
Tu więcej: https://parenting.pl/portal/wirus-opryszczki
3.
Mononukleoza określana jako choroba pocałunków: „na kilka
dni przed pojawieniem się objawów mononukleozy wirus EBV jest w dużej ilości
obecny w ślinie i może zarażać. Ale często nawet jeszcze 6 miesięcy po
ustąpieniu symptomów choroby wirus znajduje się w ślinie i jest wciąż groźny. U
niektórych osób wydzielanie go ze śliną utrzymuje się nawet latami. Jedyną
obroną przed nim jest przestrzeganie higieny."
Więcej na ten temat: http://www.mononukleoza.net.pl/
4.
Helicobacter pylori – bakteria powodująca stan zapalny żołądka
lub jego owrzodzenie (choroba wrzodowa). Zarażamy się nią właśnie najczęściej w
dzieciństwie. Również poprzez jedzenie z tych samych naczyń, picie z jednej
butelki. Niestety do leczenia stosowana jest antybiotykoterapia i to przy
zastosowaniu dwóch antybiotyków. (obecnie już jest duża oporność leków na tę
bakterię).
5.
Infekcja
grypy ( w tym szczególnie niebezpieczna u dzieci tzw. grypa żołądkowa),
przeziębienia i wiele innych chorób wirusowych, bakteryjnych czy mieszanych.
Dla mnie
sama ta piątka wystarczy, aby zrezygnować z moich chęci do folgowania sobie w
sprawach higieny dotyczących najdroższych mi dzieci. To samo dotyczy stosowania
tych samych sztućców, picia z jednej butelki, oblizywania smoczków, próbowania
jedzenia przed podaniem dziecku, czy gryzienia tej samej kanapki.
Naprawdę
nie trudno się przestawić, by wdrożyć pewne zasady higieny, które z pewnością
pozwolą uchronić nasze dziecko przed wieloma przykrymi sprawami. Oczywiście nie
wszędzie będziemy mieć taką kontrolę, ale na ile możemy ją mieć, powinniśmy o
to dbać, rozmawiać z rodziną otwarcie, jeśli nie podoba nam się, że ktoś całuje
nasze dziecko w usta albo podaje mu coś łyżeczką, którą wcześniej sam używał.
Mój
synek bez trudu nauczył się witać przez podanie ręki lub pocałunek w policzek.
Gdy ktoś próbuje ucałować go w usta, odwraca głowę, robi to już intuicyjnie.
Jak będzie starszy przyjdzie pewnie czas, że będzie miał dziewczynę i tych
pocałunków nie uniknie ;-) tak, ale będzie już starszy i jego odporność będzie
o wiele lepsza niż teraz, gdy jeszcze nie ma 4 lat. A co dopiero mówić o
noworodku, którego odporność dopiero zaczyna się kształtować. Czasem warto
przemyśleć nasze zapędy albo zwrócić uwagę komuś, kto nie stosuje się do
naszych uwag w tej kwestii. Można to zrobić grzecznie, podając odpowiednie
argumenty. Troska o dziecko – to najważniejsze co powinno zaprzątać nam głowę. A
uczucia możemy okazywać też w innej formie niż całując w usta… kochający
rodzice już znajdą swoje sposoby. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz