poniedziałek, 23 marca 2015

Pozwólmy tatom działać



Często uważamy, że doskonale wiemy, jak należy wychować dziecko, bo to my jesteśmy mamami, rościmy sobie większe prawo, bo to przecież my nosiłyśmy je w brzuchu, my je rodzimy, czujemy, że nasz instynkt macierzyński nas do tego uprawnia, dominuje nad wszystkim. Jesteśmy ważne, ale jaka jest rola taty i zakres kompetencji wychowawczych? Czy rozmawiamy o tym, czy po prostu wyznaczamy partnerom granice, które wydają nam się słuszne, a druga strona zwyczajnie je przyjmuje?
W większości przypadków bywa, że mama ma więcej do powiedzenia. Może i z racji czasu, który spędza z dzieckiem, z racji lepszego wyczucia, co i jak, kiedy należy zrobić…, tak, tej kobiecej i matczynej intuicji, ale i też lepszego poznania dziecka od momentu jego poczęcia. Tacie bardzo chętnie pozostawiamy tę mniej wygodną lub mniej przyjemną sferę do ogarnięcia. Mamy biorą na siebie bardziej ambitne działania typu kreatywne zabawy, naukę, rozmowy. Bywa i tak, że po prostu tata w naszych oczach nie jest gotowy do takich zadań, choćby dlatego, że wraca zmęczony z pracy, czy też przewidujemy dla niego inny zestaw spraw do załatwienia. Często to wyłącznie nasza zbyt szybka i błędna ocena.
Oczywiście nie w każdej rodzinie tak jest. Są i tatusiowie, którzy wręcz bardzo chętnie wyskakują z inicjatywą, angażują dzieci w różnego rodzaju edukujące zabawy, organizują im naprawdę kreatywne formy spędzenia czasu. A mamy im ustępują pola. Bo przecież warto czasem odpuścić, nie udowadniać, że my tylko coś potrafimy, warto spytać, czy tata przypadkiem nie chciałby przejąć naszego udziału przy poszczególnych zajęciach z dzieckiem, otwarcie porozmawiać o tym, co by go satysfakcjonowało, a czego wolałby się nie podejmować. Żeby poczuł się jako rodzic, wychowawca i opiekun na równi z nami.   
Angażujmy zatem tatusiów najczęściej jak możemy, dzieci równie w dużej mierze potrzebują ich jako kompanów do rozmów, zabaw, nauki, czy towarzyszy spacerów, jak nas mamy. Czasem też warto pozostawić tatom bardziej odpowiedzialne zadania – by poczuli się docenieni jako opiekun i rodzic. Takie poczucie wartości bardzo buduje i wpływa na rodzinne relacje na każdej ich płaszczyźnie.
Mój Maciuś taki był dumny ostatnio, gdy to tata nauczył go prawidłowo trzymać kredkę w dłoni. Z kolei tata był dumny i z uśmiechem pokazywał „efekt” jego działań, mówiąc „to moja szkoła”. Nawet nie wiedziałam specjalnie o całej tej misji. Zobaczyłam po prostu, jak moje dziecko świetnie sobie radzi teraz z malowaniem, a najważniejsze było w tym wszystkim obustronne zadowolenie moich chłopaków.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz